piątek, 11 stycznia 2019

Dziś jest “ten” dzień.





Rano wstajesz- niby dzień jak co dzień. Starasz się nie być zbyt długo poranną jęczybułą, czy też jak kto woli- starasz się nie wciągać żółtka zbyt długo. Oczywiście twoi wiedzą, żeby jeszcze do ciebie nie rozmawiać, bo mogą oberwać lodowatym spojrzeniem, a po kiego im to? Dziś żółteczko wciągasz w towarzystwie młodzieży, która nie wiadomo po co zerwała się ze snu z samego rana. Przytulasy, buziaczki, ciumeczki, małe rączki wczepione we włosy. Miód malina. W kuchni starszak wcina owsiankę, przygotowaną przez tatę. Na twój widok zrywa się z taboretu i z gromkim “mama!” mocno cię przytula. Mąż całując cię w czoło na dzień dobry, podaje herbatę. Nie taką zwykłą. Taką “twoją”. Odpowiednio słodką, odpowiednio mocną i o temperaturze na pograniczu “gorąca” i “o cholera, parzy!”- bo taką lubisz najbardziej. Dalej już z górki. Zbierasz się, doglądasz czy starszak ubrał skarpety i mył zęby dłużej, niż 30 sekund. Przewijasz młodszego, zakładasz mu skarpetki ( to już chyba 10 raz tego ranka), jedną ręką nalewasz herbatę do małego kubeczka, drugą głaszczesz syna po głowie. W międzyczasie pytasz starszego, czy spakował plecak na wycieczkę, bo jak nie spakował, to będzie kicha. Rozentuzjazmowany starszak bierze do ręki plecak i z rozmachem wywala wszystko na podłogę “ups! mamo, nie widziałem, że jest rozpięty!” Pomagasz mu w ponownym pakowaniu, uśmiechasz się pod nosem,przypominasz sobie… Siebie sprzed kilkunastu lat. Gotowa do drogi, z czapką nasuniętą na czoło i szalikiem pod nos, wychodzisz na zewnątrz. Wieje wiatr, pada gęsty śnieg. Brrr, jak zimno! W duchu dziękujesz, że młodszy może zostać rano z babcią i nie musisz go targać ze sobą. Z zamyślenia wyrywa cię głos starszego: “mama! Szybciej!” Odwracasz się i uśmiechasz od ucha do ucha. Taka pogoda- w sam raz na sanki! i idziesz, ciągnąc za sobą dziecko na sankach. “Chcesz szybciej? No dobra!” Ziuuuuu! I bęc! Sanki w zaspę, młodzież razem z nimi. Ubaw po pachy, dziecko śmieje się do rozpuku, obrzucając cię śnieżkami. Dalsza droga do przedszkola upływa pod znakiem emocji: zachwytu, ciekawości, radości, entuzjazmu i niepewności. Powody są dwa: wycieczka i lądowanie w zaspie. Uwielbiasz słuchać, gdy syn opowiada, uwielbiasz wtedy na niego patrzeć, obserwować gesty,mimikę, słuchać zmieniającego się tonu głosu. Piękny widok! W przedszkolu szybkie zdjęcie kurtki i zmiana butów, całus na pożegnanie. Wracasz z uśmiechem, ciągniesz za sobą puste sanki i myślisz o tym, jak bardzo jesteś wdzięczna za “ten” dzień. Kochani! Ten tekst to około godzinny fragment z naszego życia. Zwykły, szary poranek, najzwyklejszej rodziny. Ale patrząc na to z innej perspektywy- jak wiele się zdarzyło! Codziennie, w każdej minucie, sekundzie, dzieje się w naszym życiu “coś”. I to od nas zależy, czy to zauważymy i pobiegniemy dalej, czy pobiegniemy bez patrzenia. Świadome przeżywanie, istnienie, bycie tu i teraz, to skarb. Uważność i wdzięczność mogą sprawić, że nie zatracimy siebie w zgiełku tego Świata. Pamiętajcie o tym :)

1 komentarz:

  1. Haha a ja zaczelam myśleć, że to jakaś podpucha bo tak wszytko dobrze, sprawnie się układa �� dzieci nie robią awantur, maz wstał wcześniej, babcia pomaga w opiece.
    Czasem jest ciężko, bo sama z dzueckiem, mąż bardzo wcześnie do pracy wychodzi itd. Jednak też staram się dostrzegać te drobne rzeczy, kawę rano, spokój że jednak nie muszę nigdzie wychodzić, zwłaszcza gdy pogoda nieprzyjemna i przede wszystkim ta mała buzię, która od rana wola "am" i czeka żeby ją wziąć nać ręce i pokazywać swiat

    OdpowiedzUsuń