sobota, 10 sierpnia 2019

Złe dobrego początki- krótka historia o rozczarowaniu, jako wstęp do opowieści o Self-Reg, Porozumieniu Bez Przemocy i Empatycznej Komunikacji.




W ostatnim czasie miałam przyjemność wznieść się na wyżyny radości i spełnienia, tylko po to, by w niedługim czasie znaleźć się w wąwozie nędzy i rozpaczy.
Jako studentka pedagogiki specjalnej zamarzyłam o pracy w zawodzie, np. jako pomoc terapeuty lub nauczyciela. Chciałam obserwować mistrzów przy pracy, uczyć się od nich, praktykować. Nieśmiało marzyłam o zacieśniających się relacjach, może przyjaźniach, wzajemnej współpracy… Gdy otrzymałam zaproszenie na rozmowę, byłam przeszczęśliwa, a moja radość wzrosła o stokroć, gdy padły słowa “no to witamy w zespole!” Stanęłam na głowie, by znaleźć dobrą opiekę dla moich dzieci, bo pracę miałam zacząć w okresie wakacyjnym- wdrożenie, poznanie placówki, pracowników- by od pierwszego września zapewnić pełną opiekę uczniom. Gdy pojawiłam się w placówce ponownie w umówionym dniu, stało się coś dziwnego. Spojrzenie osoby, która otworzyła mi drzwi sprawiło, że poczułam niepokój połączony z lekkim zdenerwowaniem. Napisałam wtedy wiadomość do męża, że coś nie gra, coś jest nie tak. No i nie pomyliłam się. Przez prawie pół godziny obserwowałam ludzi w placówce, ich nerwowe spojrzenia w moją stronę, telefony, spacerowanie w tę i drugą stronę… W końcu ktoś przyszedł i mi powiedział, że nie mają pojęcia co ja tutaj robię, ale żebym jeszcze poczekała bo wyjaśniają sprawę. Serce mi zadrżało, nie odezwałam się, tylko kiwnęłam głową na znak zgody. Nie powiedziałam nic, bo wiedziałam, że będzie mi drżał głos i niepotrzebnie stracę energię na tę reakcję. Czekałam dalej, oddychając, skupiając się na odczuciach swojego ciała. Gdy wreszcie mnie poproszono, dowiedziałam się, że jest jeszcze jedna osoba, która miała dać odpowiedź, czy jest zdecydowana na pracę na tym stanowisku, czy nie. I nie mają pojęcia dlaczego nie zostałam o tym poinformowana. W mojej głowie dudniły tylko słowa: JESZCZE JEDNA, NIE MAJĄ POJĘCIA. Patrzyłam na osobę, która siedziała przede mną, widziałam jej wyraz twarzy- zakłopotanie, zdenerwowanie. Nie odpowiedziałam od razu, wzięłam głęboki wdech. A potem zrobiłam wydech. Pauza. Czułam, jak stres ogarnia mnie od stóp po czubek głowy. Jak drętwieją mi palce u stóp i łydki, jak przyspiesza mi tętno, czułam skurcze w brzuchu, czułam jak zacieśnia mi się gardło i szczęka. Słyszałami jak przyspiesza mi oddech. Zbliżał się punkt kulminacyjny złości. Czułam to wszystko tak bardzo, tak bardzo świadomie, czułam, że panuję nad swoim ciałem, swoimi emocjami, że jestem panią swojego stresu. I kiedy to zrozumiałam, poczułam tak wielką moc w sobie, że ogarnął mnie wewnętrzny spokój. Już bez drżenia głosu odpowiedziałam rozmówczyni, że rozumiem sytuację, że akceptuję to, że nie jestem jedyna na to stanowisko. Ale zrobiłam coś jeszcze. Odważyłam się powiedzieć, że jednocześnie jestem zdezorientowana i zaskoczona, ponieważ z rozmowy rekrutacyjnej wynikało zupełnie coś innego, a przede wszystkim nikt nie poinformował mnie, że mam nie przyjeżdżać, przez co straciłam niepotrzebnie czas. 
Po wyjściu z placówki zadzwoniłam do męża i kiedy tylko usłyszałam jego głos, emocje znowu napłynęły i rozpłakałam się. I wiecie co, ten płacz był bardzo inny niż dotychczas, był kojący, oczyszczający. Wraz ze łzami wypływało ze mnie napięcie, ale nie uciekała moja energia. Nie czułam się wyczerpana, zmęczona, zgnieciona. Do niedawna takie sytuacje sprawiały, że musiałam długo odpoczywać, żeby się zregenerować. Spałam, jadłam słodycze, chipsy, fast foody (tzw. hiperstymulanty), które dawały mi powera na krótko, więc musiałam sięgać po nie często. Dodatkowo moja reakcja stresowa- zazwyczaj reakcja walki, pozbywała mnie często nawet moich rezerw energetycznych, co przekładało się na moje zdrowie fizyczne- chorowałam często na krtań. Tym razem byłam w stanie zaangażowania społecznego, co pozwoliło mi zachować trzeźwość umysłu, wewnętrzny spokój. Miałam zasoby na to, żeby móc się na bieżąco wyregulować i nie nadużywać samokontroli.

To mógłby być koniec tej historii, ale nie będzie :)
Wiecie, mam w sobie takie poczucie, że trudne rzeczy, które nas spotykają, mogą stać się bodźcem do zrobienia czegoś fajnego. 
Ta przygoda to wstęp do tego, by pokazać Wam (i sobie też!) jak dzięki Self-Reg i Empatycznej Komunikacji można wejść w głąb siebie. Będę pisać o potrzebach, uczuciach, żałobie, empatii i o  9 krokach do wejrzenia w głąb siebie, o obwinianiu, poczuciu winy, o wstydzie, wewnętrznym krytyku i o przyjaźni na całe życie.
Jesteście ciekawi? Bo ja bardzo!
PS Nadal nie mam wymarzonej pracy, za to mam skręconą rękę i gorączkujące młode na stanie. Wygląda jednak na to, że mój mózg budzi się z letniego lenistwa.
Trzymajcie się ciepło!
Ściskam,
K.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz